Newsy
Wojtek Pająk zwycięża w Polish Freeride Open
Wojtek Pająk, zawodnik polskiego teamu Burn, zajął pierwsze miejsce podczas rozegranych w ostatni weekend w Heiligentblut w Austrii zawodów Polish Freeride Open. Kreatywne wykorzystanie naturalnego terenu oraz dynamiczne pokonanie obranej linii zagwarantowało mu tytuł pierwszego, nieoficjalnego Mistrza Polski w jeździe poza trasami w kategorii snowboard.
Na starcie jedynych polskich zawodów freeride’owych, które już po raz drugi odbyły się w Karyntii, stanęło blisko 100 zawodników – narciarzy i snowboardzistów – z Polski, Czech, Słowacji, Finlandii i Austrii. Do sobotnich finałów zakwalifikowało się po 15 narciarzy i snowboardzistów oraz po 8 narciarek i snowboardzistek. Wspierany przez Burn Wojtek Pająk swoimi przejazdami zapewnił sobie pierwsze miejsce zarówno podczas eliminacji, jak i w finałach. Po zawodach udało nam się porozmawiać chwilę z Wojtkiem i zapytać go o kilka wskazówek dotyczących jazdy poza trasami:
Zakwalifikowałeś się do finału Polish Freeride Open jako pierwszy i utrzymałeś tę pozycję, zostając jednocześnie pierwszym nieoficjalnym, snowboardowym Mistrzem Polski w konkurencji freeride. Czy było ciężko?
Wojtek Pająk: Zdecydowanie tak. Warunki nie rozpieszczały. Wyjątkowo trudna była ściana wybrana na przejazdy eliminacyjne. Przewiane zbocze, na którym nie brakowało twardych grud śniegu i lodu było wyzwaniem dla każdego. Ściana finałowa – choć trudniejsza – zaskoczyła dobrymi warunkami śniegowymi, był nawet puch! W obu przypadkach kluczem do sukcesu okazały się pewność przejazdu i płynne pokonanie obranej na początku linii. Bardzo się cieszę, że udało mi się zrealizować swoje założenia dotyczące przejazdu zarówno w eliminacjach, jak i w finale.
Jak oceniasz zawody w Heiligenblut?
Wojtek Pająk: To bardzo pozytywne miejsce. Była super atmosfera i bardzo fajny, zrównoważony poziom. Wyznaczone na zawody strefy stwarzały wiele możliwości przejazdu – wszystko zależało tylko od kreatywności i umiejętności zawodnika. Fajnie, że takie wydarzenie przyciągnęło do Karyntii aż tak wielu Polaków, chociaż blisko nie było. Świadczy to o coraz większej popularności jazdy poza trasami.
W finałach Polish Freeride Open wystartowałeś razem z tatą i młodszą siostrą – czy jazda poza trasami na snowboardzie to sport rodzinny?
Wojtek Pająk: Tak, dużo i często jeździmy razem w Szczyrku. Jak tylko kończą się opady śniegu z tatą jesteśmy zawsze pierwsi na wyciągu.
Pochodzisz z Bielska-Białej, podobnie jak kilka osób z najwyższych miejsc listy wyników – co tam macie, czego nie mają inni?
Wojtek Pająk: Właściwie to jesteśmy nawet z tej samej ulicy! Nie bez wpływu jest historia – kiedyś środowisko bielskie było potęgą polskiego snowboardu. Stąd pochodziła większość Mistrzów i Mistrzyń Polski. Teraz widać to w zawodach poza trasą. Snowboard mamy we krwi.
Jak wygląda trening freeridera?
Wojtek Pająk: Przede wszystkim to polowanie na puch i czekanie na opady. Jak już pada śnieg to nie można pozwolić sobie na lenistwo. Trzeba na wyciągu i w górach być pierwszym. Za każdym przejazdem trzeba także coś zmieniać – jechać szybciej, inną linią, robić mniej przerw i postojów. Należy też starać się kreatywnie wykorzystywać teren i naturalne przeszkody. Oczywiście ważne jest, by jak najwięcej jeździć, bo to daje pewność stania na desce.
Jakie cechy i umiejętności powinna mieć osoba, chcąca jeździć poza trasami?
Wojtek Pająk: Przede wszystkim dobra pamięć przestrzenna, orientacja w terenie, odwaga, kondycja i doskonałe panowanie nad deską.
Gdzie najlepiej zaczynać?
Wojtek Pająk: Najlepiej zaczynać w takich miejscach, gdzie można jeździć poza trasami dojeżdżając do tych stref wyciągami. Wtedy możemy zrobić wiele przejazdów w ciągu jednego dnia. W Polsce jest to Szczyrk, w Europie godne polecenia są St.Anton, Dolina Zillertal czy Kripenstein.
Foto: Tomek Gola / fikcja.pl